piątek, 14 lutego 2014

Obowiązki

Ostatni tydzień był naprawdę ciężki. Każdego dnia  wychodziłam z domu o 7, aby dotrzeć do szkół przed 8.30. Tutaj "blisko" oznacza godzinę jazdy na skuterze, ale jak mówiłam, że idę do galerii handlowej ok. 500 m od mojego mieszkania, to się dziwili, że chce mi się pieszo tak daleko:) dziwne rozumowanie...

Trochę nużące jest mówienie ciągle tego samego, zwłaszcza gdy klimatyzacja nie działa i ubranie przylega bardziej niż skóra. Pora deszczowa chyba ma się ku końcowi, bo coraz rzadziej pada i temperatura minimalna w ciągu dnia to 30 stopni (uwierzycie, że oni jeżdżą w kurtkach, tłumacząc, że im chłodno?:D). Jazda na skuterze w taką pogodę jest o wiele mniej przyjemniejsza:) przychodzi mi nawet myśl, żeby taki skuter sobie kupić..pomysł jednak kapryśny, z uwagi na nasze temperatury i opady...

Moje obowiązki wyglądają tutaj następująco: w klasach, w których jestem po raz pierwszy opowiadam o Polsce, a grupy stałe mają ze mną zajęcia tematyczne np. z dziećmi omawiamy układ słoneczny lub opisujemy krajobrazy, w zależności od ich wieku i nie ukrywam, że od moich preferencji:).

Wizyty w szkołach charakteryzują się jedną właściwością, a mianowicie moje pojawienie się jest sensacją, bo o ile w ICE normalnym zjawiskiem są nauczyciele z zagranicy, o tyle w szkołach publicznych jest to dość egzotyczne. Na początku krępowałam się, bo gapienie się i okrzyki w obcym języku można różnie odbierać, jednak znalazłam na to sposób:) wyobrażam sobie, że jestem kimś bardzo znanym, taką na przykład Angeliną Jolie:D od razu raźniej!



 Zdarza się, że klasy okazują się mało współpracujące lub głośne, mam jednak na to sposób. Może mało wykwintny, ale zgodnie z teorią behawioryzmu nagrody są najbardziej efektywnym wzmocnieniem. Mechanizm uciszania klasy lub jej pobudzenia do aktywności wygląda następująco: proszę jednego chłopaka lub dziewczynę o pomoc np. przy podłączeniu rzutnika. Po wykonanej czynności dziękuję i pytam, czy mogłabym sobie z tą osobą zrobić zdjęcie. Oczywiście wyrażają zgodę:) komentuje to niby pod nosem, że to cała przyjemność po mojej stronie mieć zdjęcie z kimś, tak pomocnym i życzliwym:D po minucie w sali cisza jak makiem zasiał lub las rąk w górze:) osiągnięte tanim chwytem, ale skutecznym. 

Nagroda
 Bardzo często dzieje się tak, że klasy okazują się urocze i kochane. Dla takich śpiewam hymn, bo często jestem o to proszona, lub robimy sobie sporo zdjęć. Miałam ostatnio grupę, która okazała się tak wyrozumiała...byłam wykończona, bo szósta klasa pod rząd, jedna przerwa 15 minutowa i upał nieprzeciętny.. Nawet do tablicy nie chciało mi się podejść, a oni wzięli krzesła siedli niedaleko biurka i, aby mnie rozruszać/ocucić. zaśpiewali mi dwie piosenki po angielsku... Naprawdę zrobiło mi się bardzo miło:)











 Z grupami maluchów nie ma najmniejszego problemu, owszem zdarzają się dzieci nadaktywne, ale rozczula mnie to:) dzieci są miłe i urocze same w sobie, na dodatek takie nieskrępowane i bezpośrednie.





Jednak najbardziej w pracy potrafią mnie zaskoczyć nauczyciele:) poczuciem humory (pytaniem czy ich uczniowie są dużo bardziej głupi (?)od naszych polskich), podejściem do życia czy po prostu zachowaniem (troska o to, żeby jedzenie nie było za pikantne, a sok z guawy, bo powiedziałam, że mi bardzo smakuje). Ostatnio dostałam od jednej z nauczycielek bluzkę w indonezyjski wzór, batik, która może nie jest do końca w moim guście, ale sam prezent bardzo mnie wzruszył i zaskoczył.


Poza pracą staram się spotykać ze znajomymi, których tutaj poznałam oraz zwiedzać. Mój planowany wyjazd w ten weekend do Yogyakarty nie dojdzie do skutku z powodu wybuchu wulkanu. Mam nadzieję, że zanim wyjadę uda mi się zobaczyć tutaj wszystkie miejsca, o których marzę. 
Czas płynie bardzo szybko, przecież połowa już za mną! Naprawdę trudno mi w to uwierzyć...

I taka refleksja na koniec...pokazując im zdjęcia naszego kraju i albumy uświadamiam sobie w jak pięknym kraju żyję i jak wiele miejsc jeszcze w Polsce nie widziałam. Włączając im film z polonezem w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca im. Wandy Kaniorowej w Lublinie lub ten, z katowickiego Spodka, na którym Polacy śpiewając hymn przed meczem międzynarodowym w siatkówce "roznoszą" halę, czuję takie ukucie i wielką dumę...po prostu.

4 komentarze:

  1. jak ty ich tam rozrozniasz ,bo dla mnie wygladaja wszyscy jednakowo,

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Oktawia :) muszę Ci się przyznać, że pewnego razu na fb zobaczyłam Twój link do bloga i z ciekawości zobaczyłam co tam jest. Od tamtej pory regularnie czytam Twoje wpisy, opisujesz to w tak ciekawy sposób, takim prostym a za razem mądrym językiem, że aż chce się to czytać :) Bardzo ciekawe doświadczenia, mimo ciężkiej pogody wyglądasz promieniująco! Pozdrawiam Cię serdecznie, trzymam kciuki za Ciebie i życzę sukcesów w kolejnych takich wyprawach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Paulino!:) dziękuję za tak miłe słowa... Cieszy mnie tak pozytywny odbiór i dziękuję za życzenia! Znając siebie sądzę, że to nie ostatnia przygoda:D pozdrawiam ciepło i życzę miłej lektury!

      Usuń