Myliłby się ten, kto pomyślałby, że mój pobyt tutaj to beztroska. Owszem, widoki zapierają dech w piersiach, ale to wszystko jest podszyte ciągłą myślą o tym, co się dzieje w Europie.. Z jakiej Europy wyjechałam, a do jakiej wrócę... Mój ograniczony dostęp do internetu, a w konsekwencji do informacji, sprawia, że jest we mnie ciągła niepewność i poczucie niewiedzy. Życie toczy się tutaj, ale ja jestem myślami i sercem w Polsce, głęboko zaniepokojona Ukrainą i realnie myśląca, dokąd to może zmierzać. Chciałabym już jak najszybciej wrócić do Polski.
Ten weekend spędziłam na legendarnej Bali. Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju raj...Słońce, morze, plaża i wiele pięknych miejsc do zobaczenia. Jest to inna Indonezja, bo nie islamska, ale hinduistyczna. Będąc tutaj zrozumiałam, że religia nie jest częścią kultury, ale jej podstawą i źródłem. Bali to nie meczety, tylko świątynie i ołtarzyki bóstw, tych męskich-dewa i żeńskich- dewi. Bali to nie zapach ostrych przypraw, ale kadzideł drzewa sandałowego. Bali to miejsce, gdzie kobiety chodzą w krótkich spodenkach, a turystów jest więcej niż mieszkańców.
|
Padand Padang beach |
|
Wejście do Tanah Lot- światynia hinduistyczna |
|
Tanah Lot |
|
Batu Bolong |
|
New Kuta Beach |
korzystaj z chwili,a o europe sie nie martw bo"" ona ""o ciebie sie nie martwi.;)
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze Mama mówi!! Bali...kto by pomyślał że TAM jesteś! w bajkowym miejscu z katalogów biur podróży w których widnieją takie cyfry że zostaje podróżować tylko palcem po mapie....ehh idę sobie powzdychać do szarego podwórka tonącego w błocie...:)
OdpowiedzUsuń